Zapachowe zakupy kwietnia

Kwiecień obwitował w perfumowe zakupy. Siedzenie w domu i znudzenie spowodowała, że w ostatnich dniach byłam częstym gościem na Notino i właśnie z tego sklepu pochodzi większość moich zdobyczy w tym miesiącu. Również zachęciła mnie promocja, bo to przecież szkoda nie skorzystać :P

Na pierwszy ogień mój długoletni ulubieniec, którego zapas muszę mieć w swym posiadaniu a jest to już kultowy produkt spod szyldu Diora - Poison 
Co to właściwie za gagatek? Na pewno nie dla każdego. Kompozycja między innymi śliwki, anyżu, brazylijskiego drzewa różanego w nucie głowy. W nucie bazy - goździku, jaśminu, tuberozy, opoponaksu oraz kadzidła a w nucie bazy wetiwery, piżma, drzewa sandałowego i heliotropu.
Ponoć killer zapachowy, dla mnie jeden z signature scent. 

Mój mężczyzna postanowił spełnić moje marzenie zapachowe życia i sprezentował mi chyba najbardziej rozpoznawalną kompozycję świata Chanel 5. Rozpakowywanie pudełka łączyło się z laniem prawdziwych łez. Zapach kochany albo nienawidzony - dla mnie szczyt ideału i początek miłości do aldehydowców
Z ekonomicznej półki cenowej przytuliłam Avonowskie Far Away - również wieloletni towarzysz, któremu jestem wierna. Niesamowity zapach, pomimo opinii ludzi na temat zapachów Avonu, myślę że krzywdząco. Jeszcze nie znalazłam zapachu z wyższej półki, który pachniałby podobnie. Słodki Orient zatopiony w moim ukochanym piżmie o super parametrach. Dowód, by nie skreślać zapachu ze względu na markę. A jeśli pamięć mnie nie myli to był mój pierwszy zapach w typie orientalnym i podejrzewam, że to właśnie on ukształtował mój obecny gust. 

Odkrycie życia? Estée Lauder Youth Dew 
Nie rozumiem czemu ten aromat nie trafił w moje ręce i mój nos wsześniej. Po pierwszym psiknieciu wiedziałam, że to już do końca życia. 
Nuty to między innymi aldehydy, przyprawy, paczula, mech debowy, wetiwera, kadzidła i akordy różnych kwiatów.
Projekcja i trwałość zabójcza i na pewno może to być propozycja dla niektórych migrenogenna. Lekko wytrawny, jak na mój nos spokrewniony z Shalimarem Guerlain oraz Opium YSL. Cudowność, która już dostała miano kolejnego signature scent. 

Jeszcze dwa zapachy, których jeszcze porządnie nie przetestowałam, a w przypadku LouLou Cacharel 
jest dość skomplikowanym procesem, gdyż to zapach trudny. 
Występują w nim mimozą, irys, śliwka, fiołek, jaśmin, tuberoza, heliotrop, ylang- ylang, drzewo sandałowe, piżmo, benzoes, wanilia i kadzidło.
Bardzo długo chodziłam wokół tego zapachu, który jest niecodzinny a otwiera go praktycznie aromat palonego plastiku. 

Na koniec zapach, który narodził się w 1988 roku pod nazwiskiem przepięknej Elizabeth Taylor Passion 
W głowie znajdują się aldehydy, w sercu tuberoza, drzewo sandałowe, jaśmin, a w bazie skóra, piżmo, cywet, mech dębowy i oczywiście kadzidło.
I tak, zapach z korka to mieszanka zapachu mydlanego ze zwierzęcym akcentem osiągnięty myślę obecnością cywetu.

Osobiście nie umiem przepięknie i poetycko opowiadać o perfumach i ubolewam nad tym faktem przy tym, że wybieram raczej zapachy ze starej szkoły perfumiarstwa i nie kuszą mnie specjalnie popularne nowości pojawiające się w perfumeriach. W większości moich wyborów dostrzegam również spójne ogniwa jak kadzidło, jaśmin czy piżmo, co niekoniecznie odpowiada obecnie modnym trendom a w moim przypadku cudownie działa na moje zmysły. 

Komentarze