Kosmetyczne zakupy kwietnia

Przedstawiłam ostatnio perfumowe zakupy poczynione w kwietniu, tym razem czas na kosmetyczne nowości w mojej toaletce.


Na pierwszy ogień kosmetyk, na który czaiłam się od dnia pierwszych zapowiedzi Makeup Revolution


Ultime Eyeshadow Pallete w odcieniu Hidden Jewels. Opakowanie mnie urzekło i to w zasadzie był główny powód zakupów tego produktu. Paletka wizualnie jest prześliczna, zawiera cztery cienie, spore lusterko. Nie testowałam jej jeszcze w makijażu ale swatchuje się całkiem nieźle. 
Małym minusem jest zapach - wyczuwalnie pachnie klejem. Cena - około 50 zł, co wydaje się dosyć sporo. 


Moją uwagę przykuła również paleta z Makeup Obsession składające się z ośmiu rozświetlaczy - czterech w ciepłych tonach oraz czterech w chłodniejszych i trochę bardziej szalonych. Ujeła mnie jej struktura. Paleta dzieli się na dwie połowy, na jednej stronie znajduje się wielkie lustro.
Intensywność blasku można nabudować, w zależności na jakim efekcie nam zależy. Myślę, że to produkt z potencjałem.

Pozostając przy marce oraz makijażu twarzy nie mogło zabraknąć różu do policzków. U mnie tym razem aż cztery.

 Przeglądać ofertę marki w tej kategorii natrafiłam na paletkę róży w odcieniu Pinky Promise. Wewnątrz znajdują się trzy róże matowe i jeden błyszczący o strukturze mozaiki. Pokładałam w tym produkcie dość spore nadzieje, ponieważ występują jeszcze dwie inne wersje kolorystyczne, na które się czaiłam ale raczej nie powiększają moich zbiorów. Głównym tego powodem jest ogromna pigmentacja produktów. Podczas nakładania potrzeba mieć naprawdę lekką rękę, aby nie zrobić sobie plam trudnych do późniejszego, ewentualnego roztarcia. Podchodziłam do produktu dwukrotnie i mimo, że lubię naprawdę spore ilości różu na swej twarzy, jest to dla mnie dość problematyczne. Spróbuję raczej używać paletki w formie cieni do powiek niż różu, a szkoda, bo zapowiadało się fajnie.


Tusz do rzęs z Revolution chciałam przetestować dawno, bo i opakowanie ma fajne, klasyczną szczoteczkę, którą lubię, a poza tym nie miałam w swoich zasobach nigdy maskary tej marki. Formuła tuszu jest bardzo rzadka, na szczoteczkę nabiera się bardzo dużo produktu, który nawet po dokładnym otarciu o opakowanie ze wszystkich stron momentalnie skleja rzęsy. Pierwsze wrażenie dość szokujące. Plus na pewno za to, że w ciugu dnia nigdzie się nie odbija ani nie kruszy. Na razie go nie skreślam, możliwe, że po czasie formuła się zmieni na bardziej gęstą a produkt będzie przyjemniejszy w pracy. 


Któregoś ranka obudziłam się z myślą, że żółty makijaż powiek wygląda super i jak najszybciej muszę wypróbować go na sobie. Jednak jako, że przez sytuację jaką mamy teraz na świecie zostałam odcięta od swojego standardowego kosmetycznego królestwa i obecnie nie posiadałam takich pod ręką. Skorzystałam więc z okazji promocji w Douglasie a do mojego koszyka na próbę wpadły dwa cienie Nyxa w słonecznych odcieniach - jeden matowy, drugi z błyskiem. Nie są to cienie mocno napigmentowane ale byłam tego świadoma podczas zakupów ale jak na początek zabawy z tak intensywnym kolorem jak żółć, myślę że wystarczające. Na powiekach widoczne, na bazie z korektora nic się z nim nie działo w ciągu dnia a efekt skradł mi serce. 


 Kto nie słyszał o nowej serii pomadek Legendary z Avonu. Jako totalny freak makijażu ust musiałam mieć chociaż jedną. Wybrałam odcień Admire - ciepły fiolet. Niestety na testy będzie musiała trochę poczekać ze względu na wszechobecne maseczki, ale już nie mogę się doczekać, aż będzie sposobność na zwienczenie makijażu ust właśnie nią.


Na koniec dwa gratisy, które dostałam do zakupów.

Pierwszy z nich to paletka cieni do powiek z Revolution z serii Reloaded. Cienie znam, w swych zbiorach mam cieplejszą i bardziej czerwoną wersję już od dawna. Pigmentacja jest naprawdę spoko, praca z paletą też w porządku. Myślę, że to taki fajny dzienniaczek, którym nie zrobimy sobie krzywdy.


Ku mojemu zaskoczeniu otrzymałam również róż. Również z Makeup Revolution w odcieniu Ballerina - bardzo uniwersalnym, pasujacym do wielu makijaży, w neutralnym tonie. I tu już jest lepsza sytuacja niż z produktem opisywanym powyżej. Pigmentacja jest w porządku, produkt nie robi plam, ładnie się rozciera. Od dłuższego czasu korci mnie róż z tej serii w odcieniu Poppy i możliwe, że w niedługim czasie powiększy moje zbiory.






Komentarze